Autor: Disney
Original editor: Planeta
Translation: Blog Soy Luna And Violetta Polska
Bardzo kocham całą moją rodzinę. Ale moją ulubioną osobą, bez wątpienia, była moja babcia Maria Berta Hernández Sevilla. Mama mojej mamy. Mam bardzo dużo wspomnień z nią.
Jak już mówiłam, pracowała sprzedając posiłki. Była bardzo oddana i pracowita, ale też bardzo mnie rozpieszczała.
Moja babcia była pierwszą, która zaprowadziła mnie na casting. W tajemnicy przed moją mamą, bo wiedziała, że to było dla mnie wyjątkowe. Współpracowałyśmy z babcią.
Później zaprowadziła mnie na kolejny casting, żeby uczyć się aktorstwa w "Centrum edukacji artystycznej telewizji" Wtedy także mamie nie powiedziałyśmy. Życie tego chciało i tego samego dnia zmarła. Zadzwonili do mnie z CEA, żeby powiedzieć, że zostałam wybrana. I wtedy moja mama dowiedziała się o tym.
Moja mama natychmiastowo powiedziała ludziom z CEA, że nie mamy na to pieniędzy, żeby zapłacić za tak drogą szkołę. Ale ludzie z CEA powiedzieli, że szkoła jest darmowa, po to, aby dzieci mogły uczyć się aktorstwa.
Więc kiedy miałam 6 lat dołączyłam do CEA, aby się uczyć. W tamtym czasie to było moje marzenie. Powiedziałam mamie, że "Mama Berta" (tak nazywaliśmy babcię) powiedziała mi kiedyś, że będę bardzo znaną artystką z pseudonimem "Karol Sevilla" na jej cześć. Stąd wziął się mój pseudonim artystyczny.
11 października. Dzień w którym moja babcia skończyłaby 60 lat. Nakręciłam swoją pierwszą reklamę! Tak magiczne i wyjątkowe jest życie!
Wtedy pomyślałam, że skoro moja babcia mnie wspierała i doprowadziła do tego, to znaczy, że zobaczyła, że mam potencjał i chciała, żeby to się wydarzyło. Tymi ideami i uczuciami kontynuowałam tą drogę.
Kochane psy
Gdy miałam 6 lat naprawdę bardzo chciała mieć pieska. Więc od mojego taty dostałam Doky, to chihuahua, była najładniejszym psem, jakiego miałam. Przeżyłam z nią bardzo wiele przygód.
Doky była bardzo posłuszna. Ona całe dnie spędzała samotnie w domu. Bo w ciągu dnia rzadko w nim byliśmy. Ale ona była bardzo dobrze wychowywana. Przyzwyczajona była, że wracaliśmy późno, wcześnie wyjeżdżaliśmy.
Kiedyś, razem z moimi wujkami i mamą wyjechałam na wakacje. Kiedy zostało nam kilka dni do powrotu tata zadzwonił do mamy i powiedział, że Doky się zgubiła. Mama nie chciała mi tego mówić. Później wyjechała moja ciocia. Bardzo się rozchorowałam i chciałam wrócić.
Gdy tylko wróciłam wywiesiłam plakaty ze zdjęciem Doky na wszystkich ulicach. Na drzwiach, oknach, wszędzie.
Dużo płakałam, bo tęskniłam, a jej nieobecność bardzo bolała. Codziennie wychodziłam jej szukać.
Podejrzewałam, że mają go w pobliskim domu. Jednego dnia słyszałam jak tam szczekała. Pobiegłam do mamy jej o tym powiedzieć, ale nie była przekonana.
Na koniec tego dnia wyszłam na dwór i zaczęłam wołać "Doky, Doky", ale ona nie szczekała, więc moje pomysły do niczego nie doprowadziły. Byłam jednak pewna, że ona tam jest.